Blog

Chwilo trwaj…

Jak te dwa tygodnie urlopu minęły to aż nie wiarygodne.

Czekałam już na końcu bardzo na ten urlop. Choć nie specjalnie odliczałam do niego czas (jeszcze dwa dni, jeszcze jeden, jeszcze godziny…) Jakoś tak…

Teraz będąc już po tym czasie przerwy czuję jak bardzo mi był ten urlop potrzebny i jak bardzo przeciążona była moja głowa, mimo iż najbardziej intensywny czas pracy zakończył się około połowy sierpnia a później nastąpiło zluzowanie.

No jak widać niewielkie bo dopiero wyjazd i to daleki, zajmowanie się przez bity tydzień zupełnie czymś innym (choć nie pozbawionym jakieś obowiązkowości bo zbiórki, koncerty, wyjazdy itd.) pozwoliło mi zobaczyć jak bardzo jestem wymęczona, jak bardzo moja głowa ma dość i z ledwością pracuje.

Co zrobić by to uczucie luzu i swobody pourlopowej trwało jak najdłużej?

Psychologowie mają na to pewnie kupę swoich mądrych sposobów, których w praktyce nie można zastosować 🙂 Bo to zabieganie i dociążenie głowy prędzej lub później nas dopadnie….

Gdzieś wyczytałam, na jednym z blogów, żeby pielęgnować wspomnienia z urlopu poprzez wywoływanie zdjęć a nawet zaproszenie znajomych na oglądanie fotek z wakacji.

Dodatkowo przypomniałam sobie teraz taki rodzaj zadania, ale też porady od jednej z blogerek lifestylowych, aby dokumentować wspomnienia. Chyba zacznę to robić. I to nie tylko wakacji, urlopu. Ale każdego czasu.

Możliwość komentowania Chwilo trwaj… została wyłączona