Polscy kibice to….szowiniści!
Znów temat sportowy, wiem wiem, ale muszę po prostu muszę o tym napisać. To, że wyniki sportowe części dyscyplin sportowych mniej lub bardziej aktywnie śledzę, wie pewnie wielu. I stąd ta dygresja.
Otóż kończy się właśnie sezon zimowy z udziałem naszych skoczków, narciarek i biathlonistek.To, że niezależnie od całej reszty (włącznie z porą rok) piłka nożna jest wszem obecna, też wie wielu. I tak właśnie śledząc wpisy na portalach sportowych i rozmaite komentarze pod newsami i wywiadami, stwierdzam że jako kraj kibiców jesteśmy zwykłymi szowinistami… Z całej masy aktykułów i komentarzy jakie przejrzałam nie znalazłam żadnej krytyki ani naszych skoczków w tym czołowego reprezentanta Kamila Stocha, ani najlepszego z naszych piłkarzy strzelającego bramki tylko dla niemieckiego klubu, Roberta Lewandowskiego. Jakoś nikt Robertowi nie zarzuca słabej postawy w meczach reprezentacji. Nikt też nie krytykuje Kamila Stocha za brak indywidualnego medalu na MŚ, brak też obrony tego trofeum sprzed dwóch lat. Każdy wiedział, że miał kontuzję i trudniej mu było startować w tym sezonie. I każdy rozumiał…
Szkoda, że w tym wszystkim nikt nie był tak samo wyrozumiały dla Agnieszki Radwańskiej, która zmieniła tryb treningowy (aby w przyszłości lepiej grać) co nie od razu zaowocuje dobrymi wynikami, ani dla Justyny Kowalczyk, która z brakami w treningu starała się za wszelką cenę zapracować na podziw kibiców, do tego stopnia, że na ostatnim etapie Tour de Ski po prostu padła, dosłownie, zemdlała. Że nie wspomnę o gehennie i potoku żalów jakie po wczorajszym starcie naszej sztafety biatholonowej zostały wylane na głowę Magdaleny Gwizdoń, tej, która faktycznie przez wiele lat była najmocniejszym i właściwie jedynym elementem polskiego kobiecego biatholonu na arenie międzynarodowej.
Wszyscy oceniający experci pamiętajcie tylko o jednym – kobiety sportowcy są też tylko ludźmi, są takimi samymi kobietami jak ja. To nie są elementy ze stali, nadludzkie istoty. Herosi. A skoro herosom wybaczacie, wybaczcie też im.
